Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Varthy
Źrebak
Dołączył: 25 Gru 2011
Posty: 246
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 14:00, 31 Gru 2011 Temat postu: |
|
|
Mistrzowie offtopu powracają!
Miałem iść ze znajomymi na miasto pobawić się w Wehrmacht, później w krasnoarmiejców, ale z tego co widzę to chyba zostanę w domu (pogoda).
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Rarity
Źrebak
Dołączył: 21 Gru 2011
Posty: 277
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 14:06, 31 Gru 2011 Temat postu: |
|
|
"Pobawić się w Wehrmacht"- tego jeszcze nie słyszałam. A na czym ta zabawa polega? ;> "szczelacie" do ludzi, palicie wioski i balujecie po bunkrach??
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Varthy
Źrebak
Dołączył: 25 Gru 2011
Posty: 246
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 14:14, 31 Gru 2011 Temat postu: |
|
|
Chodziło mi o petjardy, ale Twoja wersja też jest urocza.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Rarity
Źrebak
Dołączył: 21 Gru 2011
Posty: 277
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 14:22, 31 Gru 2011 Temat postu: |
|
|
Dżizas, ale popełniłam faux pas... ...
Biedaku, szykuje Ci się Sylwester z Polsatem albo Jedynką. Pociesze Cię, że mi też plany nie wypaliły.
Offtopic, tra la la la... nikt nie widzi, nikt nie słyszy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Rune
Dołączył: 29 Gru 2011
Posty: 55
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 14:04, 01 Sty 2012 Temat postu: |
|
|
Rarity westchnęła i po raz ostatni poprawiła swoją grzywę. Zbliżały się do miasteczka i chociaż obecność Philomeny była pokrzepiająca to jednak wszystkie trzy przyjaciółki zastanawiały się nad tym co zastaną w Canterlocie zanim dotrą do zamku. List księżniczki Celestii, mimo iż dawał nadzieję na poprawę, to jednak niewiele wyjaśniał, ale też czego mogły oczekiwać od królewskich sióstr, że same jednym ruchem czy słowem rozwiążą sprawę?
Pinkie dreptała przodem opowiadając coś żywo Philomenie tak jak gdyby wcale nie wkraczały na teren Canterlotu, z jak się spodziewały, zarażonymi szaleństwem poddanymi. Applejack ogarnęła całość spojrzeniem po czym leciutko pchnęła Rarity i obie ruszyły tuż za różową klaczą.
- Coś tu cicho. - powiedziała farmerka z rodziny Apple, kiedy znalazły się już na głównym placu. - Za cicho.
- Chyba lepiej dla nas. - mruknęła Rarity, chociaż i w niej zakiełkowała niepewność. Ani jednej dostojnej klaczy czy też żadnego przystojnego ogiera o tej porze w Canterlocie?
- Hej, hej! - zawołała Pinkie Pie, a Philomena zatoczyła w powietrzu nerwowe koło. - Tam ktoś idzie!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Varthy
Źrebak
Dołączył: 25 Gru 2011
Posty: 246
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 21:05, 02 Sty 2012 Temat postu: |
|
|
PODDAJĘ SIĘ. Oddaję temat Wam, chętnie poczytam co wymyślicie Nie mam weny.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Rarity
Źrebak
Dołączył: 21 Gru 2011
Posty: 277
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 21:08, 02 Sty 2012 Temat postu: |
|
|
Ja niestety też na razie nie dam rady, ewentualnie w środę po południu. Rune poczekasz na mój fragment, czy chcesz ciągnąć swój wątek?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Varthy
Źrebak
Dołączył: 25 Gru 2011
Posty: 246
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 21:16, 02 Sty 2012 Temat postu: |
|
|
ŚRODA? Ja chcę wiedzieć co daleeeeej
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Rune
Dołączył: 29 Gru 2011
Posty: 55
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 21:17, 02 Sty 2012 Temat postu: |
|
|
Oh nie, z napięciem poczekam na wasz ciąg dalszy c;
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Varthy
Źrebak
Dołączył: 25 Gru 2011
Posty: 246
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 21:19, 02 Sty 2012 Temat postu: |
|
|
Nie mogę Od sylwestra mam totalny blok weny. Nie mam pomysłu ani na sesje RPG w Hideout, z fanficiem próbowałem pokombinować w notatniku ale niewiele z tego wyszło. Jeśli masz czas i pomysł Rune - nie krępuj się, chętnie poczytam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Rarity
Źrebak
Dołączył: 21 Gru 2011
Posty: 277
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 21:34, 02 Sty 2012 Temat postu: |
|
|
Przykro mi Varthy, wcześniej nie dam rady. Jestem zawalona obowiązkami.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ponylover
Źrebak
Dołączył: 20 Gru 2011
Posty: 208
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Ślązk
|
Wysłany: Pon 22:49, 02 Sty 2012 Temat postu: |
|
|
Coś przeciw jak ja się wtrącę?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Rune
Dołączył: 29 Gru 2011
Posty: 55
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 16:31, 03 Sty 2012 Temat postu: |
|
|
Ja tam nie mam nic przeciwko ^ ^
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Rarity
Źrebak
Dołączył: 21 Gru 2011
Posty: 277
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 18:17, 04 Sty 2012 Temat postu: |
|
|
Dedykuje ten fragment wszystkim tym, którzy z niecierpliwością czekali na rozwój wydarzeń. Jednocześnie gorąco namawiam do pisania dłuższych rozdziałów. Z poważaniem- Rarity.
Uwaga! Fragment należy do serii tzw.” Mind Fu*ker”
Rarity, Fluttershy i Applejack znieruchomiały na widok odległej końskiej sylwetki. Nie należała do ich równolatki, ani nawet do dorosłego kucyka. Postać była wysoka i smukła, a jej brązowy płaszcz , przysłaniający twarz i grzbiet łopotał na silnym wietrze. Późna pora nie pozwalała na określenie koloru jej sierści, ale w oczy rzucała się długa, kręcona srebrna grzywa, przeplatana gdzie niegdzie śnieżnobiałymi pasmami. Oczy biły nienaturalnym, czerwonym blaskiem. Postać stała jakieś 100 metrów od nich, ale wywoływała bardzo skrajne emocje. Klacze, nie mając ku temu szczególnych powodów, poczuły w sercach smutek i niezrozumienie. Każda powróciła do przykrych wspomnień i zaczęła je rozpamiętywać , jednak gdy tylko tajemnicza klacz zniknęła, negatywne uczucia prysnęły jak bańki mydlane.
- Co to było?- zapytała farmerka- A właściwie kto?- rozejrzała się wokoło. Prócz trzech kucyków i feniksa nie było tu nikogo. Straszniejszym widokiem dla AJ okazał się widok załamanych przyjaciółek: płacząca Rarity i Pinkie z wyprostowaną, smętnie zwisającą grzywą przedstawiały obraz nędzy i rozpaczy. Pomarańczowy kucyk prędko podbiegł do pozostałych i serdecznie je uściskał.
- Widzę, że też poczułyście coś dziwnego. –kiwnęły głowami-Wydaje mi się, że to ta klacz. Ona miesza nam w głowach. Ale nie na tyle, by nas pokonać. Nie wiem kim jest, ale coś czuje, że ONA wie kim jesteśmy MY.- Klacze stały tak przez pewien czas, dzieląc krzepiący uścisk, po czym jako pierwsza- ku zdziwieniu nawet jej samej- odezwała się Pinkie- Masz racje. W stu procentach. Ale ja nie wiem, czy to wszystko ma sens. Wiesz, że smutek to mój czuły punkt. Wszyscy wiedzą. A jeśli nie dam rady, a jeśli zawiodę? Całe miasto przypomina olbrzymi grób: jest cicho, ciemno, żadnej życzliwej duszy. Nienawidzę tego stanu rzeczy, nienawidzę tego, co się ze mną dzieje, nienawidzę tej pieprzonej sytuacji bez rozwiązania! Equestria nie przetrwa, musimy się stąd wyprowadzić i to jak najszybciej!- Grzywa oklapła jeszcze bardziej.- Pinkie wyzwoliła się z uścisku, zaś Rarity wtuliła jeszcze bardziej do skołowanej Aj, głośno szlochając:- A jeśli to prawda? Jeśli Equestria przepadnie? Co wtedy? Co ze Sweetebelle? Zostawiłam ją samą! CO ZE MNIE DO CHOLERY ZA SIOSTRA?!
- Dziewczyny! Dziewczyny przestańcie. Ocknijcie się! ONA rzuciła na was klątwę! Pinkie -nie jesteśmy same. Księżniczki nie pozwolą, by coś nam się stało. Rarity- Sweetie nie jest sama. Dziś rano miała bawić się z Applebloom i Scootaloo. Znam je, są bystre i zaradne. A tak w ogóle, to rzadko kiedy słyszę, jak używasz nieodpowiednich słów. Co by sobie o was pomyślała Twilight? Pamiętacie, jak Discord namieszał nam wszystkim w głowach? To właśnie ona uratowała naszą przyjaźń. Chcecie ją teraz zawieść? Kiedy najbardziej nas potrzebuje? Nie po to się tak starała! NIE PO TO się poświęcała, abyście siedziały tu i piszczały jak małe szczeniaki!
- Szczeniaki! Szczeniaki są słodkie. I Gummy! Zróbmy to też dla Gummiego.. i Winony, i Opal i wszystkich innych zwierzaków i dla Bloomberga! I dla Appleloosy i Phillyadelphii ! I Ponyville! DLA CAŁEJ ZWYCIĘSKIEJ EQUESTRII!- zakrzyknęła Pinkie, a jej grzywa i ogon momentalnie się zakręciły.
-Iii-haaaa! To lubię! A teraz zbierajmy się. Robi się coraz zimniej, a na niebie nie ma nawet jednej gwiazdki. Widać, że Luna ciężko pracuje, skoro nie miała czasu udekorować nieba.
- Wojowniczy nastrój udzielił się także Rarity. Szła z podniesioną głową, skupiona i milcząca. Jej wzrok zdawał się mówić :” Tylko spróbuj ze mną zadrzeć, a nie okaże Ci nawet krzty litości.” Uśmiechała się jednak zwycięsko, co nadawało jej rysom przyjemnej dla oka łagodności i wysublimowania.
W pewnym momencie rozpętało się istne piekło, którego nikt żyw by się nie spodziewał. No właśnie. Żyw. Z jednego z najwyższych budynków miasta Canterlot można było dostrzec nieśmiały ruch we wschodniej części cmentarza. Klacze kroczyły wybrukowanym deptakiem, nie widząc czyhającego niebezpieczeństwa. Z każdym krokiem słyszały nasilający się jęk.
-Nie dobrze, nie dobrze…- stwierdziła Rarity
- Wecie, tak samo było w tym filmie, o którym wam opowiadałam, no wiecie, o zo….- Applejack docisnęła ruchem kopyta szczękę różowego kucyka, uniemożliwiając jej dokończenie zdania. Rarity nie należała jednak do tych mało bystrych klaczek. Wiedziała dokładnie, co Pinkie chciała powiedzieć.
Jej ciałem wstrząsnął dreszcz.
Pamięta jakby to było wczoraj.
Głupi dowcip, który pozostawił uraz na całe życie.
Miała wtedy pięć, może sześć lat…
Została ze swoim kuzynem sama w domu, podczas gdy jej rodzice uczestniczyli w balu na Zamku Canterlot.
Wstrętny Original kupił z okazji Nightmare Moon Night kostium nieboszczyka. Pech chciał, że akurat tej nocy postanowił go wypróbować. Pamięta, jak zgasił światła w całym domu i zaczął swój popis. Akcja wymknęła mu się jednak spod kopyt, nie wiedział, że wydarzenia potoczą się nie po jego myśli. Rarity ze strachu wybiegła w deszczową pogodę i przez resztę nocy biegła w bliżej nie znanym sobie kierunku. Nawet nie pamięta, jakim cudem dostała się na cmentarz i wpadła do świeżo wykopanego grobu. Pamięta ten paniczny strach i pułapkę, z której nie była w stanie się wydostać. Gdyby nie grabarz, prawdopodobnie utonęła by tam.
Podsumowując: Noc zakończyła się zapaleniem płuc i panicznym lękiem białego jednorożca przed śmiercią i nieumartymi.
Kuzyn już nigdy więcej jej nie niańczył.
Jedyny plus.
Z rozmyślań wyrwał ją kolejny upiorny jęk. Zauważyła kątem oka powolny, niezgrabny ruch. Jej oczy zapełniły się łzami, ale była zbyt przestraszona, by mrugnąć. Oto zostały otoczone przez żywych nieumartych, przyglądających się im tępym wzrokiem.
-A niech mnie jabłka biją i dzwonią dzwony w końskim Niebie!- krzyknęła AJ.
- Łooooaaaaahhhh! Żywy Zombie! Ale numer! To też było w tym filmie!- Pinkie podeszła do jednego z nich i zaczęła mu się z ciekawością przyglądać.- Chętnie zrobiłabym z tej okazji imprezę, ale zapomniałam o jednym szczególiku, który mi na to nie pozwala: Zombie zjadają mózgi.- powiedziała, a jednemu z nich, który stał za różowym kucykiem odpadła szczęka, upadając bezgłośnie na kostkę brukową.- Sugeruję wam jedno. WIAAAAAĆĆĆ!- krzyknęła i przedzierając się przez potępione dusze ruszyła przed siebie, przystając co chwilę przy każdym budynku, w poszukiwaniu drzwi, które może otworzyć. AJ i Rarity niewiele myśląc pobiegły za nią, pragnąc uciec jak najprędzej przed niecodziennymi turystami.
Udało się. Drzwi karczmy nie były domknięte na zamek. Przyjaciółki wbiegły do środka, dysząc jak psy gończe. Karczma była opuszczona, a w środku panował bałagan. Ławy, krzesła i stoły zostały przewrócone, beczki z piwem turlały się po całym lokalu, a kurz zalegał grubą warstwą na kominie. Bez najmniejszego słowa klacze zaczęły wspólnie barykadować „twierdzę”, która stanowiła jedyną (tymczasowo) bezpieczną kryjówkę. Po zakończeniu pracy przysłuchiwały się odgłosom, dochodzącym z zewnątrz: stawały się coraz cichsze. Wszystkie trzy odniosły wrażenie, że zombie straciły jakiekolwiek zainteresowanie żywą przystawką, daniem głównym i deserem. Applejack opadła ciężko na ławkę i przymknęła oczy. Pinkie obserwowała przez szczeliny w oknie sytuację panującą na zewnątrz, zaś Rarity siedziała skulona w kącie, zasłaniając twarz przed wzrokiem współtowarzyszek niedoli.
- Ale czad! Czuje się, jakbym zjadła całą beczkę cukru ! Mam tyle energii, że mogłabym przebiec całą drogę do Zamku!- zakrzyknęła Pinkie.
- Jaki tam czad… Utknęłyśmy jak myszy w norze, a kot czai się gdzieś tam…- farmerka podniosła kopyto i zakręciła nim nieprzytomnie, wskazując wszystkie kierunki.
-Rarity?- zapytała –Rar?- ponowiła pytanie, wciąż jednak nie otrzymując odpowiedzi.- Raruś…?
Klacz nie odpowiadała. Siedziała i nieprzytomnie wlepiała wzrok w schody.
- Idę się położyć. Jestem zmęczona.- Powiedziała i powoli wspinała się po schodach.
- Ciężko to znosi.- oznajmiła Pinkie.
-Mała drzemka dobrze nam zrobi. Będziemy czuwać na zmiany. Ty i Rarity możecie pójść spać. Potem cię obudzę, a następnie obudź naszą księżniczkę.- powiedziała pomarańczowa klacz i poprawiła na głowie swój kapelusz.
-Okie! Dokie! Lokie!- zawołała imprezowiczka i skocznym krokiem udała się w tym samym kierunku, co jej biała przyjaciółka.
AJ nie spędziła całej swojej warty siedząc na drewnianej, niewygodnej ławce. Opróżniła niewielką część spiżarni, zostawiając resztę dla przyjaciółek. Znalazła także latarkę, scyzoryk, paczkę gumy do żucia, pudełko belgijskiej czekolady i sznur, który idealnie nadawał się na lasso. Farmerskim zwyczajem nie poskąpiła sobie również szklaneczki schłodzonego piwa. Koło godziny trzeciej w nocy Applejack usłyszała znajome dźwięki. Wiedziała, co jest grane. Zerwała się na równe nogi i popędziła na pierwsze piętro. Obudziła śpiące kucyki i feniksa, który nie odstępował Pinkie praktycznie od początku ich niespodziewanego spotkania.
- Wstawajcie! One tu wracają! Jest ich więcej! Musicie mi pomóc blokować okna!- z dołu dobiegł trzask rozbijanej szyby i pękających drzwi. Nieproszeni goście szarżowali na ostatnią zaporę. Denerwowały się coraz bardziej. Przypadek beznadziejny. Nie mają dokąd uciec. Przytrzymywały drzwi do sypialni z całej siły, lecz większe oddziały nieboszczyków wygrywały to starcie. W ostatniej chwili ujrzały za oknem twarz. I bynajmniej nie była to twarz nieznajomej klaczy, czy też JEJ ( z powodu braku lepszej nomenklatury AJ zaczęła nazywać tak dziwną, złą klacz.) Była to twarz Luny, a jej seledynowo-turkusowe oczy szczerze cieszyły się na widok przyjaciółek najwierniejszej uczennicy starszej siostry. Prędko zapukała w okno, a Pinkie podbiegła, otwierając je na oścież. Księżniczka siedziała w granatowym zaprzęgu, ciągniętym przez pegazy, które posłusznie unosiły się nad ziemią, czekając na dalsze rozkazy.
-Wskoczcie czym prędzej! Zaprzęg pomieści nas wszystkie. To miejsce dłużej nie będzie bezpiecznym.- zapraszającym gestem wskazała na puszyste siedziska.
- Księżniczko! Tak dobrze Cię widzieć. Skąd wiedziałaś, że tu jesteśmy?- zapytała Pinkie, opierając się o zewnętrzny parapet.- Ouugh!- Pinkie z impetem wpadła do zaprzęgu, pchnięta przez Applejack.
- Potem nam to opowie.- powiedziała, zajmując miejsce naprzeciw władczyni mroku.
-Rarity! Zostaw te drzwi!- zawołała, wyciągając kopyto do przyjaciółki, odpierającej atak trupów.
-trzy…cztee---ryyy!- krzyknęła i puściła drzwi, pozwalając najeźdźcom na wtargnięcie do wnętrza skromnego pokoiku. Szybko podbiegła do ruszających już sań i chwyciła się posrebrzanej balustrady, dając solidnego kopniaka trupowi, sięgającemu po jej kopyto.
- Nie tym razem poczwaro! Wracaj tam skąd wróciłeś!- krzyknęła i triumfalnie usadowiła się tuż obok Luny. Sanie prędko ruszyły, pozostawiając zdziwione kreatury samym sobie.
-Hmpf! Marny umarlak, jeszcze marniejszy gentelman.- fuknął jednorożec.
-No paniusiu, jestem z ciebie dumna! Niezły cios, nawet się nie spodziewał.- farmerka poklepała ją po ramieniu, na co kreatorka lekko się zarumieniła.- Mówiłam Ci, że stać mnie na wiele. I nie miałam tu na myśli tylko drogocennych kamieni.
-Przepraszam, że przerywam, ale zbliżamy się już do Zamku. To był bardzo ciężki dzień. Zapewniam Was, że otrzymacie tam ciepły posiłek i sypialnie. Przyjaciółki Twilight są moimi przyjaciółkami.
- Wielkie dzięki! Nawet nie wiesz, jak jesteśmy zmęczone! Księżniczko, miałaś nam powiedzieć, w jaki sposób nas odnalazłaś.- powiedziała Pinkie
- Uparta z Ciebie klaczka. Dobrze, powiem Ci. Wypatrzyłam Was za pomocą zwykłego teleskopu. Widziałam hordy maszerujących kucyków. Cmentarz opuszczają tylko wtedy, gdy udają się na żer. Jak tylko zauważyłam, gdzie się kierują, postanowiłam udać się w tym samym kierunku. Wszyscy żywi mieszkańcy miasta zostali już dawno ewakuowani.
-A więc dlatego miasto jest wyludnione.- stwierdziła Rarity.- Byłyśmy bardzo zaniepokojone faktem, że ulice świecą pustkami. Teraz jak sobie o tym myślę, to wolałabym, by ulice były zapełnione kucykami o „niecodziennym” zachowaniu, niż tymi istotami.- klacz wzdrygnęła się.
- „Niecodzienne”, „intrygujące”, no co wy! Przecież to świry!- zawołała AJ.
-„Intrygujące”….Widzę, że czytałyście list Celestii?.- zapytała Luna
- Nie powinnyśmy, przyznaję, ale tak. Przynajmniej dowiedziałyśmy się z niego, że epidemia rozszerzyła się także w innych miastach.- powiedziała Rarity, spuszczając wzrok.
-Dobrze, że Philomena Was znalazła i zaprowadziła aż tutaj.- Luna pogładziła ognistego ptaka, spoczywającego na siedzeniu po jej lewej stronie- Teraz my się Wami zaopiekujemy. Królewski zamek to najbezpieczniejsze miejsce w całej Equestrii, a liczne oddziały wojsk Słońca i Księżyca nie mają sobie równych. Właśnie jesteśmy na miejscu!- zawołała radośnie Luna na widok zamku skąpanego w świetle wschodzącego Słońca.
*
Celestia skończyła właśnie pisać kolejny list do swojej uczennicy. Nie mogła jej odwiedzić osobiście- państwo potrzebowało Władczyni, szczególnie w tych trudnych chwilach. Kolejny list bez odpowiedzi. Dlaczego Spike nie mógł napisać chociaż kilku słów o stanie zdrowia Twilight Sparkle? Serce wielowiekowej klaczy drżało na samą myśl o tym, co mogło się z nią dziać. Zza drzwi do królewskiej komnaty dobiegł głos jednego ze strażników, zapowiadających gości. Celestia ucieszyła się z powrotu siostry i kucyków, które udało jej się uratować. – Wasza Wysokość! Przybyła Księżniczka Luna i Elementy Harmonii!
-Jak dobrze, Cię znów widzieć Twil…- Celestia urwała w połowie zdanie,opuszczając smętnie skrzydła, widząc, że wymienionego jednorożca nie było wśród przybyłych. Brakowało także dwóch pegazów.
- Wasza Ekscelencjo, Twilight nie była w stanie przybyć. Tak samo jak Fluttershy i Rainbow Dash. To skomplikowana sytuacja.- powiedziała cicho Rarity, widząc smutek w oczach najpotężniejszego bóstwa w całej krainie.
-Wielce się o nią martwię. Nie dostałam żadnego responsu na którykolwiek z listów.- odpowiedziała Celestia.
-Twi nic nie odpisała? Przecież zawsze odpisywała. Jest sumienną klaczką, zawsze na czas, zawsze dokładna.- powiedziała Applejack, drapiąc się w głowę ze zdziwienia.
W komnacie rozległ się zielony błysk, przysłonięty płomieniem tego samego koloru.
- Wreszcie!- zawołała Celestia na widok zwiniętego papirusu. Równie szybko odwinęła wiadomość i przeczytała z przerażeniem krótki, jednozdaniowy list, składający się z tylko dwóch wyrazów, piętnastu liter i jednego wykrzyknika, pisanych w pośpiechu: TWILIGHT UCIEKŁA!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ponylover
Źrebak
Dołączył: 20 Gru 2011
Posty: 208
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Ślązk
|
Wysłany: Czw 12:39, 05 Sty 2012 Temat postu: |
|
|
(troche wyjaśnień, mam nadzieje, że się spodoba)
Po lesie chwiejnym krokiem błąkała się, Twilight.
-Muszę, do, Księżniczki. -powtarzała jak w transie. Widocznie, za wcześnie wstała z łóżka, gorączka stawała się coraz bardziej męcząca dla młodej klaczki. Na raz przed jej oczami zapadł zmrok, zemdlała padając bezruchu na ziemie. Śniła o czasach, w których księżniczka uczuła ją magii oraz jak miło spędzała czas z przyjaciółkami. Twilight ocknęła się, czuła się zupełnie zdrowo, jednak co innego teraz sprawiało jej kłopoty, była przywiązana do drewnianej ściany. Próbowała się uwolnić, ale więzy były zbyt mocne. Chciała użyć magii, ale z niewiadomych przyczyn nie potrafiła. Nagle z nieba przyleciała Rainbow Dash. –Rainbow! -ucieszyła się Twilight –Co za szczęście, pomóż mi.
Pegaz nie odpowiedział, przyjaciółce tylko z dziwnym uśmiechem podszedł do niej. –Rainbow? –związana klacz, miała w głosie rosnący niepokój. Nastała chwila ciszy, która została przerwana przez dziki śmiech Twilight. –Proszę, ha ,ha, przestań, hi, hi, łaskotać!!!! – wił się jednorożec kiedy RD przejeżdżała swymi skrzydłami po wyeksponowanym brzuchu koleżanki. –Spokojnie, kochanie. –przerwał męski głos –Jeszcze się nabawimy. –Z lasu wyszedł czerwony wysoki kucyk i zieloną krótką grzywą, na jego słowa skrzydła pegaza odstąpiły od przywiązanej klaczy, która próbowała złapać oddech. Nieznajomy ogier podszedł bliżej drewnianej ściany. –Kim,… Jesteś?- spytała Twi. –Ja? -nieznajomy wskazał kopytem na siebie. –Ja jestem, Randy. A ty jesteś Twilight Sparkel. Rainbow ma tyle miłych wspomnień, o tobie.
-Co, jej zrobiłeś?
-Tylko, dałem jej trochę szaleństwa. –oboje popatrzeli jak Rainbow swobodnie latała nad nimi, co chwila atakując drzewa. –Czego, chcesz? -spyatała Twi. –Nic, specjalnego. Tylko zabić brata. –odpowiedział jakby nic.
-Brata?
-No, tak. Ja i mój kochany braciszek, próbujemy się nawzajem pozabijać.
-Ale, dlaczego? Jak to tłumaczy to, co się tutaj dzieje?
-No, bo wiesz? Ja lubię wariactwo, śmiech i radość. A brat woli, mrok , depresje i te inne nudne rzeczy. Więc tak sobie, podróżujemy z świata do świata, próbując się zabić, w efekcie niszczymy tylko dany, świat, więc przenosimy naszą wojnę w kolejny.
-To straszne! Dlaczego to robicie?
-Ach, powód już zapomniałem. Ważne jest to że w tym świecie, mogłem znaleźć coś ciekawego. Ciebie! -wskazał na Twilight.
-Mnie?
-No ciebie i inne elementy harmonii. Tylko szkoda, że trzy pozostałe wkroczyły na teren brata.
-Masz na myśli Cantelot?
-Tak, mój brat tam pewnie, organizuje festyn strachu i depresji.
-Co, masz zamiar ze mną zrobić?
Czerwony ogier uśmiechnął się szatańsko. –Uczenie ciebie, moją trzecią służebnica?
-Trzecią?
-No tak. Pierwsza lata nad nami. –pokazał na RD. –Druga, się jeszcze się opiera, ale to długo nie potrwa.
-Flutterschy? –powiedziała przerażona Twi.
-Oczywiście więc, naprawdę jesteś bystra. –ogier kiwnął głową do Rainbow, ona przystawiła dwa wiatraki przy bokach związanego jednorożca. Wiatraki były zrobione z piór. –Nie znowu łaskotanie. –powiedziała związana klacz próbując desperacko się uwolnić. –Po godzinie łaskotania tymi, piórkami będziesz moją wierną służebnicą. –po tych słowach wiatraki rozpoczęły się kręcić, łaskocząc boki i brzuch jednorożca. –Do zobaczenia za godzinę. –żegnał się Randy. –Idę po numer dwa.
Tak ogier i Rainbow opuścili pogrążającą sie w śmiechu Twilitght.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|